Mateusz Tatara, student II roku fizjoterapii na Wydziale Nauk o Zdrowiu, stał się bohaterem Jasienia koło Brzeska. 3 stycznia br. wyniósł z płonącego mieszkania sąsiadkę. Gdyby nie ta pomoc, kobieta nie przeżyłaby pożaru. Zginęłaby albo w płomieniach, albo na skutek zaczadzenia. - Nie czuję się bohaterem. Każdy z nas zareagowałby podobnie - mówi.
O dramatycznych zdarzeniach rodzinę Mateusza Tatary zaalarmowała jedna z sąsiadek. Chłopak nie namyślając się długo, ubrał kurtkę i buty, po czym ruszył na pomoc. Jak przyznaje, z lokalu wydobywały się kłęby dymu.
- Mimo że bywałem w tym mieszkaniu jako dziecko, nie znałem dobrze układu pomieszczeń. Tuż po wejściu do środka, z uwagi na gęsty dym, miałem olbrzymie problemy z oddychaniem. Wewnątrz panowały egipskie ciemności, dlatego położyłem się na ziemi i zacząłem się czołgać. Po jakimś czasie postanowiłem zawrócić, ale resztkami sił krzyknąłem imię poszukiwanej osoby, by upewnić się, czy była jeszcze przytomna. W ostatniej chwili usłyszałem przeraźliwy i rozpaczliwy jęk - relacjonuje.
Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Mateusz dostał się do mieszkania z drugiej strony budynku przez balkon. Wspomina, że miał duże problemy z sforsowaniem drzwi. Pokój był cały w płomieniach. Ogień trawił łóżko, biurko i pokryte boazerią ściany. Chłopak dopiero po chwili zobaczył siedzącą na krześle kobietę.
- Początkowo wydawała mi się nieprzytomna. Czym prędzej wziąłem ją na ręce, wyniosłem na balkon i położyłem za mojej kurtce. Zaraz potem poparzoną zajęli się ratownicy z pogotowia, którzy przybyli na miejsce. Ja również wymagałem pomocy. Otrzymałem tlen i przeszedłem niezbędne badania w szpitalu - wspomina i dodaje:
- Uratowałem jej życie. Nie czuję się bohaterem. Każdy z nas, jak tylko czułby się na siłach i wiedziałby jaka jest sytuacja, zareagowałby podobnie.
Bohaterski czyn Mateusza Tatary docenił rektor UJ prof. Wojciech Nowak. W najbliższych dniach, podczas prywatnego spotkania w swoim gabinecie, wręczy mu okolicznościowy list oraz nagrodę.