W poniedziałek Szpital Uniwersytecki w Krakowie (SU) opuściła następna dwójka z rodzeństwa sześcioraczków, które przyszły na świat przed trzema miesiącami. Wcześniej do domu w Tylmanowej trafiły Nela i Kaja. Do końca miesiąca na Oddziale Klinicznym Neonatologii SU pozostaną jeszcze dwie dziewczynki - Malwina i Zosia.
- Sześcioraczki chcą żyć i to dowód na to, że życie jest piękne niezależnie od wszystkich problemów, które nas spotykają. Jesteśmy dumni, że umiejętności, wiedza, zaangażowanie specjalistów oraz całego zespołu medycznego naszego szpitala, a także ich współpraca i wielkie serce, jakie mają dla każdego z małych pacjentów, doprowadziły wspólnie do tak szczęśliwego finału - mówi dr n. med. Stefan Bednarz z SU.
Ogromną rolę w czasie całego procesu leczenia odegrał zespół pielęgniarski i rehabilitacyjny, bez którego nie udałoby się osiągnąć sukcesu. - Wypuszczamy dzieci po kolei, a nie na raz, bo chodzi o organizację życia rodziców. Sześcioraczkom nic nie zagraża. Wszystkie już za kilkanaście dni będą w domu - podkreśla prof. Ryszard Lauterbach, kierownik Oddziału Klinicznego Neonatologii SU.
Rodzice sześcioraczków Klaudia i Szymon powoli oswajają się z nową rzeczywistością. Z rodziny 3-osobowej stali się rodziną 9-osobową, co jak przyznają, nie jest proste. W opiece nad niemowlętami pomagają ich dziadkowie i najbliższa rodzina. - Dzieciaczki są jeszcze bardzo małe, ale już widać, że każde z nich jest inne. To jest niesamowite uczucie móc je obserwować. Mają różne temperamenty, różne godziny snu czy pory jedzenia - mówi ich mama.
Zosia, Kaja, Malwina, Nela oraz Tymon i Filip urodzili się 20 maja. Najmniejszy z noworodków ważył 890 g, a największy - 1300 g. Poród odbył się w 29. tygodniu ciąży przez cesarskie cięcie. Rodzeństwo z Tylmanowej jest pierwszym przypadkiem sześcioraczej ciąży w Polsce. Zdarzają się one raz na ponad 4,7 miliarda ciąż na świecie.
