Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Wiadomości

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Krakowski Mistrz Ortografii wyłoniony

14 marca 2015 roku  o 10.00 w Auditorium Maximum UJ odbyło się I Dyktando Krakowskie, zorganizowane przez Wydział Polonistyki UJ. Wydarzenie miało charakter otwarty – udział w nim mógł wziąć każdy, bez względu na wiek czy płeć.  Przystąpiło do niego blisko 600 osób, zarówno z kraju, jak i zagranicy.

Na wstępie uczestników powitał rektor UJ prof. dr hab. med. Wojciech Nowak, nawiązując do bogatej historii i ogromnego wkładu Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozwój języka polskiego. Dodał, że w dobie komputeryzacji i postępu technicznego idea pielęgnowania rodzimej kultury jest niezwykle ważna. Następnie głos zabrała dziekan Wydziału Polonistycznego UJ, prof. dr hab. Renata Przybylska, która przypomniała, iż to właśnie w Krakowie powstały pierwsze drukarnie i pierwsze książki w języku polskim, co nadaje temu miastu szczególny wymiar w historii tego języka.

W wydarzeniu uczestniczyli również pomysłodawcy dyktanda i zaproszeni goście, wśród których znajdowali się prof. dr hab. Walery Pisarek, honorowy przewodniczący Rady Języka Polskiego przy prezydium Komitetu Językoznawstwa PAN, prof. dr hab. Bronisław Dunaj, przewodniczący Zarządu Głównego Towarzystwa Miłośników Języka Polskiego oraz członek Rady Języka Polskiego, prof. dr hab. Anna Łebkowska, dr hab. Jarosław Fazan, dr hab. Kazimierz Sikora oraz dr hab. Mirosława Mycawka.

W oczekiwaniu na wyniki, uczestnicy dyktanda wysłuchali przygotowanych specjalnie na tę okazję wykładów: „Czy język polski jest najtrudniejszym językiem świata?" prof. dr hab. Renaty Przybylskiej, „Wiedźmin i polska wyobraźnia" dr. Tomasza Z. Majkowskiego oraz „O literaturze niepoważnej" dr. hab. Michała Rusinka.

Po pełnym napięcia oczekiwaniu ogłoszono zwycięzców. Tytuł Krakowskiego Mistrza Ortografii zdobył Patrycjusz Pilawski, I Wicemistrza Ortografii – Aleksander Meresiński, a II Wicemistrza Ortografii – Jan Chwalewski. Zwycięzcy otrzymali nagrody ufundowane przez Uniwersytet Jagielloński, firmę Tauron Polska Energia oraz księganię Tak Czytam.

Na zakończenie prof. dr hab. med. Wojciech Nowak w imieniu całej społeczności akademickiej podziękował wszystkim uczestnikom za wzięcie udziału w I Dyktandzie Krakowskim i wyraził nadzieję, że już w przyszłym roku uda się zorganizować następną edycję tego wydarzenia.

Poniżej prezentujemy tekst dyktanda, przygotowanego przez dr hab. Mirosławę Mycawkę:

GMO z UJ-otu, czyli megathriller po krakowsku

Nie wierzcież, że to klechda czy humbug. Rzecz działa się nie w kraju samurajów pod Fudżi-jamą, lecz u podnóża Wawelu przed półtrzecia roku. UJ otrzymał grant z Funduszy Europejskich na wyhodowanie klona jakiegoś superprzodka z jego nanoszczątków. Na żądanie Unii bez wahania, naprędce zarządzono quasi-casting. Think tank rozważał ożywienie próchniejącego w Bari truchła Bony Sforzy w hołdzie dla – mamma mia (!) – włoskiej kuchni z jej lasagne (lazaniami), panna cottą i cappuccino. Niepodobna było przeoczyć ultraksenofobkę i prahipsterkę Wandę, od zamierzchłych czasów leżakującą w wiślanym mule. Na Facebooku jakiś zhardziały Wielkopolanin lobbował za wskrzeszeniem megagryzoni z Mysiej Wieży w Kruszwicy. Na próżno, straż rektorska dała odpór tym haniebnym mrzonkom. A nużby mysie tȇte-à-tȇte z prorektorem skończyło się przykrym déja vu(e). Wybór padł w końcu na Smoka Wawelskiego w nadziei na wzmożenie ekoturystyki. Któż by nie chciał strzelić sobie selfie z takim quasimodo w(e) fiakrze? W Muzeum Narodowym odbył się wernisaż wystawy „W przestrzeni Smoka". Biotechnolodzy wyposażeni w górniczy strug zheblowali powierzchnię skał Smoczej Jamy w poszukiwaniu podwójnej helisy bestii. Ze skalnych zrzynek i strużek uzyskali DNA i … otworzyli, chcąc nie chcąc, puszkę Pandory. W czas Wielkiejnocy, w przeddzień rękawki wkradł się znienacka chyżo do laboratorium świeżo upieczony, hoży, acz podstarzały stażysta, pół-Kreol, obecnie hażanin, który przyjechał nie byle tendrzakiem, a Pendolino z Gdyni-Obłuża. Tenże to niewydarzony i z lekka zaburzony eks-Zabużanin w rozchełstanym, zszarzałym chałacie i ze zwarzoną miną chytrze przemieszał zawartość wpółotwartych probówek. Poniewczasie okazało się, co ten huncwot w półnegliżu, pseudo-Frankenstein rodem z klubu go-go sprokurował. Ni stąd, ni zowąd, wpośród feerii hiperwystrzałów wykluła się z menzurki półzwierzęca chimera. Tęższa od humbaka, z głową drobno nakrapianej helodermy, grzbietem guźca, buszboka czy suhaka, ogonem warana z Komodo, charme'em żararaki i subtelnością najeżki. Shrek by się nie powstydził. Z powodu nadwyżki energii ochrzczono hybryda Tauronem. Przerażający dźwięk à la thrash metal, a może thrashcore wydobył się z jego trzewi, aż zatrzęsła się kładka Bernatka, wawelskie rzygacze pospadały na krużganki, zadrżał dzwon Zygmunt, a w hotelach drzeć się zaczęły draperie z chintzu. Po tym głośno brzmiącym entrée ruszył potwór pędem bez GPS-u na łów. Nieopodal kościoła Na Skałce zboczył na most Grunwaldzki w stronę Alei (Alej) Trzech Wieszczów, by dotrzeć do pałacu Pugetów, notabene (nb.) ostoi jerzyków. Miał jednak pecha. Wnet zbrakło w mieście choćby półdziewic, które by nie klęły jak szewc. Tychże psiajucha nie trawił. Od krakowian otrzymał wegański furaż: morzypła, możylinki, merzyki, storzyszki i storzany, i inne chabazie przyprószone ostryżem. Juhasi z Podhala w trzcinowych króbkach przywozili płaskurkę i życicę, reż, zeprzałą pszenicę oraz żyto krzycę. Do menu dorzucono dary mórz: terpużkę wielosmużkę, chryzor, mikiżę, wachę i strzeżki. Lecz niby-Hydrę nadal głód morzył i  zbój hejnalistę z wieży mariackiej spożył. I tak nie doczekał dożynek niczym rzeżuchowiec zorzynek, jako że w niespełna rok zabił go krakowski, wysokosiarkowy smog.

Data publikacji: 14.03.2015
Osoba publikująca: Bartosz Zawiślak

Widok zawartości stron Widok zawartości stron